W okolicach 2008 roku wpadliśmy na pomysł, żeby na naszej następnej płycie wrócić do źródeł rock’n’rolla, do archetypowego bluesa, folku czy country. Pomóc w tym miało nam nagranie albumu “po staremu”, tak jak nagrywano w latach 50-tych, czyli: wszyscy muzycy grają razem w jednym dużym pomieszczeniu, a przesłuchy między instrumentami, które niezawodnie pojawiają się w takiej sytuacji są kolorem i znakiem rozpoznawczym. Dlatego wstawiliśmy dodatkowo do studia wiele różnych mikrofonów “ambience’owych” (w tym Decca Tree) żeby tę atmosferę wspólnego grania w jednej sali jeszcze lepiej uchwycić. Zdecydowaliśmy też, że do nagrań użyjemy wielu oryginalnych, starych sprzętów takich jak np. preampy WSW, czy mikrofony Telefunken ELA M. albo AKG C12. Przypieczętowaniem takiego podejścia musiało być nagranie tych starych gratów na taśmę i tu, jak zwykle, pojawiał się ten sam problem. Zawsze w przeszłości, czy to w naszej kanciapie (gdzie mamy półamatorską, analogową 16-tkę Fostexa), czy w profesjonalnych studiach, w których stoją dobrze utrzymane Studery na 2-calową taśmę, kiedy przerzucaliśmy piosenki do komputera znikała jakaś część tej “analogowej magii”. I oto paradoksalnie, żeby zachować jak najwięcej z tego starodawnego podejścia, potrzebny był ukłon w stronę totalnej nowoczesności. Potrzebowaliśmy maksymalnie doskonałych konwerterów analogowo-cyfrowych. Dlatego do przegrywania śladów na ProToolsa użyliśmy przetworników APOGEE SYMPHONY, dzięki którym różnice między analogowym sygnałem wejściowym a późniejszą cyfrą są ledwie zauważalne, przynajmniej dla takiego przygłuchego producenta jak ja 😉 Dzięki Bogu postęp w dziedzinie konwersji A/D i D/A wciąż się odbywa i być może, któregoś dnia te kłopotliwe magnetofony (jakkolwiek to piękny fetysz) staną się zupełnie zbędne. Oczywiście sama konwersja to nie wszystko, potrzebne będą jeszcze w 100% wierne emulacje kompresji taśmy, lekkiego pływania w tempie oraz delikatnego filtrowania niskich i wysokich częstotliwości, ale ogólnie jestem dobrej myśli.
admin
administrator